piątek, 30 stycznia 2015

18

Kilka minut później dołączyłam do gości na dole. Chciałabym być w takich nastrojach, w jakich oni byli. Dlaczego nie mogłam czuć się tak dobrze? Był bankiet z okazji otwarcia mojego projektu, a ja czułam się jak ten jeden gość w kącie sali, ignorowana przez wszystkich!
 
- Clarisso, szukałem Cię! – za swoimi plecami usłyszałam głos ojca.
- Przepraszam, oprowadzałam Malika – odparłam, odwracając się do niego twarzą.
- Podoba mu się Twoje dzieło? – dopytywał z ojcowskim uśmiechem.
- Tak, bardzo – uśmiechnęłam się sztucznie. Chciałam jak najprędzej zniknąć z tego miejsca. – Pójdę się przewietrzyć, tato.
- Wszystko w porządku?
- Tak, po prostu tłoczno tutaj i jest mi duszno – powiedziałam, chcąc go jak najszybciej zbyć.
- Może mam kogoś zawołać? Lekarza albo…
- Ja się nią zajmę, Panie Watson – podniosłam wzrok, gdy zauważyłam nieskazitelną i zatroskaną twarz Zayn’a. – Przejdę się z nią do ogrodu, może poczuje się lepiej – spojrzał na mojego ojca, który nie był zbyt przekonany co do tego pomysłu, lecz w końcu z westchnięciem odsunął się. Zayn chwycił mnie w talii i powoli ( oczywiście pod czujny okiem innych gości, zwłaszcza kobiet ) opuściliśmy posesję. Powiew zimnego wiatru dobrze mi zrobił. W miarę szybko mój mózg otrzeźwiał. – Dobrze, że się czujesz? – Zayn popatrzył na mnie zmartwiony.
 
Nie, Clairy, on się o Ciebie nie troszczy. Chce się tylko pieprzyć. Właśnie : tylko.
 
- Tak, nie musiałeś od razu porywać mnie z przyjęcia – mruknęłam, dając mu się prowadzić prosto do ogrodu. Ogród nie był moim pomysłem, a Davida. Z początku mi się nie spodobał, bo Penthouse miał być pełen klasy, a ogród… po prostu mi do tego nie pasował. Potem lecz moje zdanie się zmieniło, gdy pełno egzotycznych kwiatów i drzew owocowych się w nim znalazły. Nazwałam to rajem bo… to był raj.
- Byłaś blada – rzekł zatrzymując nas. – Może przystaniesz na moją propozycję i zanocujesz u mnie?
- Zayn, to nie jest…
- Nalegam, nie zostawię Cię teraz samej – przerwał mi ostro. Spojrzałam na niego strapiona.
- Nie jestem dzieckiem! – warknęłam.
- Ale jesteś moja i się troszczę o swoją kobietę.
- Och czyżby? – prychnęłam. – Ile kobiet przede mną było Twoich?
- Clarissa, przestań się do cholery ze mną kłócić! – krzyknął.
- To dlaczego mnie nie słuchasz?! – również podniosłam głos.
- Bo chcę dla Ciebie jak najlepiej.
- Z pewnością – parsknęłam, wyrywając się spod jego uścisku i idąc przed siebie.
- Clairy, wracaj tu! – wrzasnął, a ja zignorowałam go. – Clairy!
- Daj mi spokój! – pokazałam mu środkowy palec.
- Liczę do trzech!
- To sobie licz! – zaśmiałam się drwiąco przyśpieszając, gdy tylko usłyszałam jego głośne kroki za sobą.
- Trzy! – nie zareagowałam. – Dwa!
- Jeden! – dodałam za niego, będąc już bardzo blisko schodów, prowadzących do ogrodu.
- Zero, skarbie – znienacka jego dłonie mocno chwyciły mnie w biodrach i przerzucił mnie przez ramię. Krzyknęłam zaskoczona, bujając się na jego ramieniu.
- Zayn, ty idioto! – pisnęłam, okładając jego plecy pięściami. – Puść mnie!
- Nigdy – teraz to on się zaśmiał i mocno klepnął mnie w pośladki.
- Postaw mnie na ziemię!
- Idziesz się pożegnać z ojcem i jedziemy do mnie – burknął, niosąc mnie dalej, cały rozbawiony. Mi nie było do śmiechu. Gdyby to tylko któryś z gości zauważył! I Boże, gdyby ktoś powiedział o tym mojemu ojcu!
- Zayn, postaw mnie! – mówię oburzona.
- No ładnie, ładnie… To tak się zabawiasz po zerwaniu ze mną?
 
Moje serce zatrzymało się słysząc ten głos. Zayn zatrzymał się i poczułam jak jego mięśnie napięły się jak struna. Malik tym razem postawił mnie na ziemi i objął ściśle w talii.
- Luke – tyle udało mi się wypowiedzieć, gdy zobaczyłam swojego byłego kilka metrów przed nami. Nie był ubrany elegancko. Miał na sobie zwykły biały T-Shirt, granatowe spodnie khaki i trampki. Jego blond włosy jak zawsze były w nieładzie Z pewnością na bankiet to on nie przyszedł. Ktoś musiał powiedzieć mu, że tu będę.  
- To dlatego ze mną zerwałaś, huh? – prychnął, wykrzywiając swoją twarz w grymasie pełnym złości.
- Tak, a kto się pieprzył z moją matką? – odpowiedziałam mu tym samym tonem i dodałam w to więcej jadu. Zayn ścisnął mnie na znak, bym trzymała nerwy na wodzach, ale sama czułam, jak drży ze wściekłości. Denerwowanie Zayn’a Malika nigdy nikomu nie wychodziło na dobre. Sama tego przed chwilą doświadczyłam i to nie było ani urocze ani słodkie! Zero kwiatków i serduszek!
- Jak myślisz, dlaczego to zrobiłem? Bo ty do cholery nie chciałaś mi dogodzić! – krzyknął, a mną wstrząsnął dreszcz. Tego nie chciałam od niego usłyszeć. To było bardziej bolesne, niż cięcie się. – A pewnie ten pieprzony laluś już Cię rozdziewiczył, co?
- Zazdrościsz, że on mnie ma, a ty nie?
- Drewno mi nie potrzebne – parsknął ironicznie, a w Zayn’ie coś po prostu pękło. Z szybkością wampira znalazł się tuż przed nim i go…
 
Uderzył, tak… porządnie.
 
Nie wierzyłam własnym oczom. On go uderzył. Bronił mnie. A ja stałam z rozdziawioną buzią, oglądając z boku całe zajście.
 
- Zayn! – krzyknęłam, ale mnie zignorował.
- Jeśli jeszcze raz tak odezwiesz się do Clair lub jej dotkniesz w dla niej niewłaściwy sposób, już nie będzie tak zabawnie jak ty to uważasz, jasne ty mały sukinsynie? – syknął w jego stronę, a mnie zamurowało. Nie wiedziałam, czy mam krzyczeć o pomoc czy być cicho. Postawiłam na to drugie.
- Pieprz się, gościu. Clairy i tak wróci do mnie, bo nigdy nikt mnie jej nie zastąpi – powiedział, śmiejąc mu się w twarz. Z jego wargi lała się krew, a blada szczęka zrobiła się sina. Wyglądał okropnie.
- Clair jest moja, a ty masz się trzymać od niej z daleka – syknął z taką mocą, jakiej bym się po nim w ogóle nie spodziewała. W końcu ruszyłam w stronę Zayn’a i chwyciłam go za ramię. Spojrzał na mnie tymi groźnymi i ciemnymi oczami, które ujrzałam podczas naszego pierwszego spotkania.
- Zostaw go, jedźmy do willi – szepnęłam, wtulając się w niego. Z chęcią mnie ujął i posłał Luke’owi jeszcze jedno gromiące go spojrzenie. Zayn był naprawdę wściekły. – Zayn? – pogłaskałam go po policzku. Pod wpływem mojego dotyku stał się mniej spięty. Uśmiechnęłam się lekko, całując go krótko w usta.
- Chodźmy – wychrypiał i biorąc mnie za rękę, poszliśmy w kierunku auta.
- Ej! Ja z Tobą do jasnej cholery nie skoń… - słysząc ten irytujący głos za swoimi plecami ( znowu ), we mnie też coś pękło. Odwróciłam się tak szybko, że nawet tego nie zauważył i tym razem dostał ode mnie prosto w miejsce między jego oczami. Luke zatoczył się, aż w końcu po raz kolejny upadł na ziemię i podniesie się z niej zajęło mu więcej czasu. Poczułam jak Zayn posyła mi spojrzenie pełne aprobaty.
- Męska dziwka – splunęłam z pogardą.
- Chodźmy – Zayn pociągnął mnie w swoja stronę. Odeszliśmy z miejsca zdarzenia, a Luke nas już nie zaczepił.
- Muszę wrócić po rzeczy do Davida. On je ma – odparłam, rozmasowując swoją obolałą pięść. Kłykcie bolały mnie jak cholera i ledwo mogłam rozprostować palce.
- Zrobisz to jutro – powiedział stanowczo.
- Nie, Zayn – burknęłam, gdy chciał zaciągnąć mnie do auta i wyrwałam rękę z jego mocnego uścisku. – Daj mi spokój.
- Clairy, przestań zachowywać się jak dziecko – westchnął rozdrażniony.
- Jeśli Ci to nie pasuje, znajdź sobie kogoś innego – warknęłam i pełna złości wróciłam szybkim krokiem na przyjęcie. Cała w nerwach zaczęłam szukać Davida, którego nigdzie nie mogłam znaleźć. Były dwie możliwości : Albo właśnie ( jak to zawsze zresztą robił ) zdradzał swojego milionowego chłopaka w męskiej toalecie, albo też mnie szuka. Chciałam jak najszybciej wrócić do apartamentu i wziąć urlop do końca tygodnia.
 
Lub w najgorszym przypadku szukać nowej pracy.
Udałam się więc na piętro, po drodze wymieniając dwie krótkie rozmowy na temat Penthouse’u. Gdybym miała taki humor jak na samym początku i byłabym zadowolona z pozytywnych opinii gości, ale za dużo wydarzyło się w odstępie kilkunastu minut, bym mogła być szczęśliwa. Mijając kolejne pokoje chciałam wejść do pomieszczenia gospodarczego ojca mając nadzieję, że tam znajdę swojego rodziciela, który wiedział, gdzie był David. Drzwi były lekko uchylone co oznaczało, że ktoś był w środku. Miałam już iść do następnego pomieszczenia, lecz gdy usłyszałam jak ktoś wymawia nazwisko Zayn’a, przystanęłam zaciekawiona z jednym uchem nadstawionym ku drzwiom. Pierw rozejrzałam się, czy nikogo nie było na korytarzu. Podsłuchiwanie nie było kulturalną rzeczą, ale musiałam dowiedzieć się jak najwięcej o Maliku. Chciałam wiedzieć, z kim miałam do czynienia.
 
- Musimy go jakoś okiwać, wiesz o tym. Gówniarz musi wiedzieć, gdzie jest jego miejsce – powiedział jakiś męski, niski głos przesycony jadem. Wiedziałam, że mówią owi mężczyźni mówią o Zayn’ie i chcieli go… zlikwidować. Na samą myśl tego, co mogli mu zrobić zadrżałam ze strachu.
- Wiem, Robercie, ale… To nie jest takie proste. Jesteśmy pod ostrzałem mediów – odparł drugi. Jego głos był bardziej spokojny, ale i tak stanowczy i groźny jak jego przedmówca.
- Może dlatego powinniśmy wydać sprawę do prasy? Nie dadzą Malikowi spokoju, a on wyląduje na bruku – zabrał głos ten pierwszy. 
- Nie, musimy to zrobić po cichu i bez szumu – sprzeciwił mu się.
- Dwayne, musi zapłacić za to co kiedyś robił i kim jest – warknął, uderzając pięścią za pewno w biurko. Oni wiedzieli kim był Zayn? Dlaczego chcieli, by Malik był skończony?
- Panowie, uspokójmy się – odezwała się trzecia osoba. Od razu ją rozpoznałam i zrobiłam się purpurowa ze złości.
 
Mój ojciec.
 
- Jak mam się uspokoić Steve? Przez tego chuja odeszła ode mnie żona! Zostawiła mnie dla niego!
- Było ją odpowiedniego zaspokajać, Robert – fuknął mój ojciec.
- Przez niego ona leży w śpiączce. Wykorzystał ją, a teraz walczy o życie! – krzyknął.
- Nie zapominaj, że to ona zesłała na siebie to wszystko, ty nie powinieneś mieć wyrzutów winy – prychnął beznamiętnie. Pokręciłam głową, nie wierząc, że to był mój ojciec.
- A co będzie, jeśli i on będzie chciał Twojej córki? Co wtedy zrobisz?
- To nie będzie moja córka, tylko zwykła szmata.
Otworzyłam szeroko oczy, które napełniły się łzami i usta, z których wydobył się cichy szloch. Moje serce pękło na milion części. Nie to chciałam usłyszeć… On kłamie…
- Nie będziesz chciał jej od niego odizolować? – zapytał zdziwiony Dwayne.
- Jest dorosła, ona decyduje o swoim życiu, już nie ja.
- To jak wypytywał o nią w Paryżu na konferencji… Mam przeczucia, że czym prędzej czy później ona wpadnie w jego sidła.
- Co jak co, ale dziewczyna ma głowę na karku. Nie wskoczy do łóżka pierwszemu lepszemu miliarderowi – parsknął.
- Z charakteru jest identyczna jak Christina. Ratuj ją Steve, póki to jeszcze możliwe – stwierdził Dwayne.
- Nie mam zamiaru. Malik dotrze do niej mimo i to. Odkąd wyprowadziła się od Christiny szwenda się koło niej jak bezpański pies.
- Więc, mógłbyś jakoś przekabacić Clairy, by zakręciła się w jego biurze. Jeśli jej ufa, nawet nie zauważy, gdy wykradnie kilka rzeczy… - zaczął Robert, ale mój ojciec natychmiast mu przerwał.
- Nie zrobi tego. Unika Malika.
- To zapłać jej więcej za ten Penthouse. Co jak co, ale dziewczyna jest utalentowana – odparł Dwayne.
- Albo zagroź jej tym, że wyleci z pracy, jeśli tego nie zrobi i tyle – powiedział Robert, a mną aż wstrząsnęło. Łzy ciekły mi strumieniami po policzkach i psuły cały makijaż. Wiedziałam, że był taki sam jak matka, może nawet gorszy. Tylko pieniądze… jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć?!
- Dobry pomysł – rzekł po chwilowej ciszy. – Jak jutro przyjdzie do pracy, wezmę ją na rozmowę i stawię w fakcie dokonanym.
- A co zrobimy z Malikiem? – spytał Robert.
- Na razie siedźmy cicho. Gdy nadarzy się okazja, dopadniemy go. W mgnieniu oka wszyscy zapomną o wielkim, Zaynie Maliku z Malik Interprises Holding – mój ojciec gorzko się zaśmiał. Nie dowierzając, pobiegłam do łazienki znajdującej się tuż przy schodach, nie zważając na to czy to słyszeli, czy nie. Wybuchłam płaczem, opierając się o zlew drżącymi rękoma.
 
Poczułam się… oszukana. Cholernie oszukana przez osobę, na którą mogłam najbardziej liczyć. Przynajmniej tak myślałam. Przez tyle lat nie znaczyłam dla niego nic. Byłam tylko pracownikiem, na którym żerował ogromne pieniądze. Nie mogłam uwierzyć, że był tak podłym człowiekiem. Nie wiedziałam, co jeszcze zrobił takiego Malik w przyszłości, ale musiałam mu pomóc. Słuchając rozmowy mojego ojca z tymi mężczyznami, Malik miał u nich przekichane po całości. Ale dlaczego? Co on miał z tym wszystkim wspólnego? I jeszcze słysząc to, jak Zayn potraktował żonę tego Roberta… Cholera, nie wiedziałam, czy mam w to wierzyć. Tacy ludzie kierują się wyłącznie nienawiścią i mogli wymyśleć sobie wszystko. Mimo to, ryzykując wszystko co osiągnęłam przez tyle lat, byłam po stronie Zayna. Ojciec mógł myśleć to, co chciał. Był już dla mnie nikim, tak jak dla niego.
 
Otarłam twarz zimną wodą, uważając na to, by nie zmyć swojego makijażu do końca i wyszłam z łazienki po cichu, schodząc na dół. Goście bawili się w najlepsze. Tańczyli, pili, rozmawiali. Typowy bankiet u Watsonów.
 
No i udało mi się znaleźć Davida. Tylko szkoda, że dopiero teraz.
 
- Gdzieś ty był? – warknęłam, biorąc od niego kieliszek szampana i postawiłam gdzieś z boku na stole.
- Szukałem Cię! Myślałem, że na dobre Malik Cię porwał! – zachichotał, ale jego rozbawienie znikło, gdy zauważył moją pełną powagi minę. – Co jest, maleńka? Co Ci znowu ten chuj zrobił?
- Tym razem nie on… Po prostu… Długa historia. Potrzebuję szybkiej podwózki do One Hyde Park – powiedziałam.
- No to idziemy.

***
Do apartamentowca dostałam się w ciągu piętnastu minut. Przebierając się w luźnie ubrania w nadzwyczajnie szybkim tempie porwałam kluczyki do swojego Astona Martina i po dwuminutowej jeździe na sam dół, pobiegłam na parking. Musiałam jak najprędzej dostać się do willi Zayn’a. Wiedziałam, że go tam znajdę.
 
Prowadzenie auta w takim stanie w jakim się znajdowałam, było nadzwyczaj trudne. Dłonie ledwo trzymałam na kierownicy, bo ze zdenerwowania szamotały mi się bezwiednie. Nie mogłam skupić się na drodze. Ledwo napisałam SMSa do Zayn’a oznajmiając mu, że do niego jadę. Nie wiedziałam czy ją odczytał. Miałam to gdzieś. Chciałam by wiedział, że mój ojciec planuje jego biznesową egzekucję. Nie chciałam dopytywać się o jego dawne życie, stawiałam wszystko : swoją karierę, swoje przyjaźnie, rodzinę, której już nie miałam… Zostawiałam wszystko dla niego. Chciałam wszystkiego, co było związane z nim.
 
Na miejsce dojechałam kilkanaście minut później. Tego wieczora był wyjątkowo duży korek. Brama była dla mnie już otwarta, więc wjechałam na posesję Malik’a i zaparkowałam obok jego Bentley’a. Wysiadłam ze swojego Astona Martina i po szybkim zamknięciu auta podbiegłam do jego willi. O dziwo drzwi otworzył mi jakiś starszy mężczyzna. Miał trochę siwe włosy, które niestety, ale było widać wśród jego ciemnych włosów. Twarz miał… przyjemną.
- Przepraszam, ja… - zająknęłam się, a on tylko machnął ręką.
- Panienka Watson, prawda? – pokiwałam powoli głową. – Pan Malik poinformował mnie o Pani przybyciu. Czeka na Panią u siebie.
- Wiem, dziękuję – szepnęłam i dużymi krokami przemierzałam jego dom… zamek… cokolwiek! Nim dotarłam do gabinetu Malik’a, usłyszałam, że mówił bardzo głośno i donośnie. Jakby… się kłócił. Ton jego głosu o tym świadczył. Nim weszłam do pomieszczenia dosłyszałam się jeszcze jednego głosu… kobiecego i dość piskliwego. Pewnie chwyciłam klamkę i pociągnęłam ją w dół, otwierając drzwi.
 
Tak, była tam z nim kobieta. I to cholernie piękna. 


******************************
Nowym rozdziałem was witam :D U mnie ferie, a u was? :D
Ojciec Clairy... wielkie what? :/
 
Kochani, co się dzieje z komentarzami? Pod jednym 60, a raptem w jeden dzień nie ma 30 komów? :( Następne rozdziały są bardzo intrygujące i chciałabym dodać je jak najszybciej :D W ogóle zamierzałam skończyć pierwszą część LDG i zacząć drugą, która BĘDZIE BARDZIEJ ROZWINIĘTA :D Mam nadzieję, że to was zachęci do komentowania i IM SZYBCIEJ TYM LEPIEJ! ;D <3
 
 
32 komentarze = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3
 
 
Komentujcie <3
 
 
K.

niedziela, 25 stycznia 2015

17

- Zayn, nie sądzę by to był dobry pomysł… - mówię z wahaniem, czując jak co raz trudniej mi się oddycha przez jego czujne spojrzenie. Moja klatka piersiowa unosiła się w nienaturalnie szybkim tempie, co również mu nie umknęło. Malik uśmiechnął się zawadiacko, przygryzając dolną wargę w zamyśleniu.
- Ja sądzę, że to jest bardzo dobry pomysł – powiedział pewnie, obniżając swoje dłonie na moje pośladki. Wstrzymałam oddech, uważnie się mu przyglądając. – Poza tym musimy się znowu pogodzić, a gdy widzę Cię w tej sukience, która tak seksownie opina Twoje ciało… Cholera, jesteś tak gorąca – wymruczał mi na ucho. Jego ciepły oddech rozgrzał moją skostniałą szyję.
- Goście mogą nas przyłapać – odparłam, próbując zachować normalny ton głosu.
- Ja o to zadbam. W końcu… jestem właścicielem tego domu – uśmiechnął się szerzej, niż chwilę temu.
- Dlaczego akurat kupiłeś mój projekt? – spytałam, nadal nie wierząc, że Malik był do tego zdolny.
- Chciałem go i… stać mnie na niego – wywrócił oczami.
- Nie kręć oczami, nie lubię tego – cytuję go, a on z trudem próbuje się nie zaśmiać.
- Mnie wolno – puścił mi oczko i objąwszy mnie w talii, udaliśmy się na piętro drugimi schodami. Od tamtego momentu wiedziałam, że będę żałować tego, że je kiedykolwiek wymyśliłam.
- A mnie nie? – prychnęłam. Zayn wzruszył ramionami.
- Inaczej karne rżnięcie – warknął.
- A jeśli się na to nie zgodzę? – ponownie zapytałam, gdy przeszliśmy długi i pięknie oświetlony korytarz i stanęliśmy przed otwartymi drzwiami do sypialni.
- Nie masz nic do gadania, bo… - Zayn chwycił mnie za obie nogi i podniósł do góry. Sukienka była tak wąska, że nie mogłam obwiązać nogami jego tułowia. – Ty uwielbiasz karne, mocne rżnięcie – dodał po chwili, chwytając w końcu moje usta w namiętnym pocałunku. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo pragnęłam by mnie pocałował. Chciałam tego.
 
Jego całego.
 
Nie chcąc zepsuć jego perfekcyjnej fryzury, zatopiłam palce w jego ramionach, a ustami odpowiedziałam na jego pieszczotę tak gorąco, jak to było tylko możliwe. Zayn z jękiem wniósł mnie do pokoju i zamknął za sobą drzwi na klucz, który tkwił już małej dziurce. Malik postawił mnie na ziemi, nawet na moment nie pozwalając moim ustom odetchnąć. Cała rozpalona, z drżącymi rękoma pozbyłam się dopasowanej marynarki mulata, by potem ją rzucić na podłogę. Całowałam Zayn’a tak, by i on miał trudność z oddaniem pieszczoty. Przez chwilę tak było, lecz nie dał po sobie tego poznać i jego ręce sięgnęły do zapięcia mojej sukienki na plecach.
- Odwróć się maleńka… - szepnął z lekka zdyszany. Powoli obróciłam się i odgarnęłam włosy na swoje ramię. Słyszałam jak mruczy z aprobatą, przesuwając palcami po moich plecach. Dostałam ciarek. – Dlaczego musisz być taka idealna? Twoja skóra… tak cholernie gładka – gdy jego pulchne wargi smakowały moją szyję, zwinnymi palcami chwycił zamek i rozsunął go do końca aż do zwieńczenia pleców, dopóki sukienka sama się ze mnie nie zsunęła w miejsce tuż obok jego marynarki. Usłyszałam jak bierze głębszy wdech, a ja nie mogąc powstrzymać uśmiechu, szczerzę się, jednocześnie odwracając do niego twarzą. Jego wzrok leniwie skanował moje ciało, dłużej zatrzymując się na nogach i piersiach. Czułam się skrępowana, gdy mnie tak obserwował. Ale to był Zayn Malik i tego mogłam się po nim spodziewać. – Powinienem złoić Ci ten piękny tyłek za to, że znowu mi uciekłaś, Clarisso. Tak porządnie… aż nie pozostawię na nim śladów swojej ręki.
- Nie mamy na to czasu, Panie Malik. Jestem potrzebna na bankiecie, a ja… - podeszłam do niego małymi kroczkami, nadzwyczajnie poruszając przy tym swoimi biodrami. On tylko mnie obserwował tymi swoimi dużymi, miodowymi oczami. Przygryzając dolną wargę, wyjęłam jego koszulę ze spodni i zaczęłam ją powoli rozpinać. – Jestem Pana nadzwyczajnie spragniona, mimo tego, że jestem na Pana chorobliwie zła.
- Wiem o tym – pokiwał w zamyśleniu głową.
- To czemu Pan ciągle robi mi na złość? – przechylam głowę na bok i zdejmuję jego koszulę, gdy tylko odpięłam ostatni guzik.
- Mógłbym to samo powiedzieć o Pani – warknął i pchnął mnie na łóżko. Padłam na niego z łoskotem i modliłam się, by żaden z gości tego nie usłyszał. Zayn pochylił się nade mną, dłonie mając położone po bokach mojego ciała. – Mówiłem Ci, żebyś ode mnie nie uciekała, a ty co robisz? Jak zwykle ignorujesz moje polecenia – pokręcił głową z dezaprobatą wypisaną na twarzy. – Jaki rodzaj rżnięcia miałbym na Tobie teraz zrobić? Bo na pewno na kwiatki i serduszka nie zasłużyłaś.
- Niech Pan zdecyduje – uśmiechnęłam się złośliwie, podnosząc swoją rękę i przyłożyłam dłoń do jego nabrzmiałego krocza. Zayn cały się napiął, a z jego ust wydostało się stęknięcie.
- Cholera – i wtedy wydostało się z niego zwierzę. Złączył moje wargi ze swoimi w morderczym pocałunku, a dłońmi pozbywał się moich i swoich ubrań w ekspresowym tempie. Nie mogłam nawet nadążyć z oddychaniem, bo był tak gwałtowny!
 
Ale nie ukrywam, że takiego Malika lubiłam.
 
Chwyciłam się jego mięśni i wbiłam w nie palce, gdy zaczął na mnie mocno napierać.
- Boże, Zayn! – jęknęłam, ale głośność tego jęku została stłumiona przez pocałunek.
- Nie mogę się Tobie oprzeć, Clarisso – odparł z rozkoszą, składając przelotne pocałunki na moich piersiach. Pragnęłam tego mężczyznę, a on bez szczelnie odwlekał moment wejścia we mnie.
- Zayn… kurwa, potrzebuję Cię – szepnęłam, wypychając ku niemu swoje bestialskie biodra, które wymagały na sobie jego uwagi.
- Nie wyrażaj się, Clarisso – syknął, a potem powoli zatopił się w moim środku. Na jego twarzy wypisana była ulga. – Boże, jak ja tego potrzebowałem! – westchnął w moje ramię, łącząc nasze usta w pocałunku i jednocześnie wprawiając swoje biodra w ruch. Zajęczałam cicho, nie wiedząc na której pieszczocie się skupić. Obie były idealne i przyprawiające o dreszcz. – Brakowało mi tego – sapnął mi na ucho, gdy dał moim ustom odrobinę wytchnienia.
- Pieprzyłeś mnie wczoraj – odpowiadam mu z trudem, wbijając paznokcie w jego wytatuowaną skórę.
- Język, Clairy! – wbił się we mnie mocniej i nie mogąc wytrzymać, krzyknęłam. Momentalnie ucichłam, modląc się w duchu by nikt tego nie usłyszał, znowu. – Może i wczoraj się pieprzyliśmy, ale ja potrzebuję Cię każdego, cholernego dnia – dodał, a mówiąc to nie spuszczał wzroku z moich oczu. Moje serce dziwnie zabiło mocniej na te słowa. Zignorowałam je i skupiłam się na uczucie, które budowało się w moim podbrzuszu. Wiedziałam, że to będzie szybkie. Zbyt dużo ludzi czaiło się na dole, abyśmy mogli się sobą porządnie i należycie nacieszyć.
- Jestem blisko, Zzayn… - syknęłam, wyginając się w łuk. To dało Zaynowi do myślenia i wziął w usta mój sutek, ssąc go tak samo mocno, jak się we mnie poruszał.
- Jeszcze moment, maleńka – odetchnął z trudem i przyśpieszył swoje pchnięcia do najszybszego tempa. Moja klatka unosiła się prawie w takim samym tempie, a moje bezradne ciało przyjmowało na siebie tak dużą dawkę przyjemności, jaką mi dawał.
- Zayn! – krzyknęłam w jego ramię, gryząc je by dać mu do zrozumienia, że nie jest jedyny, który potrzebuje spełnienia. Samolubny, przystojny dupek.
- Może wejdziemy tutaj…? – gdy tylko usłyszałam za drzwiami kobiecy głos, moje oczy o mało nie wyszły na wierzch. Zayn tylko głupkowato się uśmiechnął i pchał dalej.
- Idioto, ktoś tu może… - Malik przerwał mi czułym pocałunkiem i tym mnie zamknął.
- Po prostu bądź cicho… nie wejdą tu, przecież są zamknięte drzwi, idiotko – uśmiechnął się szerzej i splątując nasze języki, zaczął nas prowadzić na sam szczyt. Słysząc jak ktoś szarpie klamkę, ponownie zamieram, a Malik kontynuuje.
- Musimy przestać…
- Nie – warknął i jednym głębokim i mocnym pchnięciem doprowadził nas do orgazmu. Obumarłam w miejscu, przeżywając ogromną sensację w ciszy, a Malik głęboko oddychał, powtarzając pod nosem moje imię jak mantrę, wciąż mnie całując. Tajemnicza osoba za drzwiami nadal toczyła walkę z klamką, ale mało to mnie już obchodziło.
 
Byłam zbyt pochłonięta Zayn’em.
 
- Nie mam ochoty z Ciebie wychodzić, jest mi tam dobrze – westchnął głośno, gdy już po drugiej stronie drzwi nastała cisza, a my mogliśmy wreszcie skończyć do siebie szeptać.
- Mam bankiet Zayn, jestem potrzebna na dole – rzekłam, również uświadamiając sobie w myślach, że mi też jest tak dobrze.
- A ty jesteś potrzebna mi – mruknął, muskając nosem czubek mojego nosa. Uśmiechnęłam się lekko.
- Mógłbym Cię pieprzyć godzinami, Clarisso i nadal bym Cię pragnął – zarumieniłam się lekko.
- Pierw powiesz mi czym jest ten hotel – odparłam. Zauważyłam, że od razu jego dobry humor odrobinę przyklapł.
- Hotel to miejsce, w którym ludzie…
- Wiesz, że nie chodzi mi o definicję hotelu, Zayn – wywróciłam oczami.
- Jezu, Clairy, mam własny hotel, okay? – wywrócił zdesperowany oczami.
- To czemu moja matka mówiła to o tym…
- Po prostu tą jej starą dupę żal ściska, że ja mimo młodego wieku osiągnąłem więcej od niej. Proste – burknął, a jego piękne miodowe oczy pociemniały.
- No… tak – powiedziałam, na dobrą sprawę wiedząc, że on ma rację. Nawet nie miałam mu za złe, że wyzywał moją matkę. Po tym wszystkim, co zrobiła, należało się jej tyle obelg. – Zayn?
- Tak Clair? – jego dawny kolor oczu wrócił. Uspokoił się.
- A… mogłabym zobaczyć ten hotel? – zapytałam go niepewnie, a czując pod swoimi dłońmi jak jego mięśnie tężeją, mam ochotę walnąć się w twarz za to pytanie.
- Kiedy?
- Nie wiem… Jutro? – spojrzałam na niego pytająco. Po minie Zayn’a widziałam, że się zastanawia.
- W porządku – wzruszył ramionami.
- Naprawdę? – zdziwiłam się.
- Tak – uśmiechnął się lekko, lecz było w nim coś… sztucznego.
- Mówisz mi całą prawdę, Zayn? – spytałam go ponownie. Wiedziałam, że będzie zirytowany.
- Dlaczego miałbym kłamać? – prychnął. Jego oczy nie kłamały, przynajmniej tak mi się zdawało. Emanowały spokojem i czystą prawdą. Zero ściemy. – To jutro?
- Jutro – potwierdziłam. – Powinniśmy iść, będą nas szukać.
- Dobrze mi tak – jęknął, poruszając się we mnie. Nie uszło mojej uwadze, że znowu stwardniał.
- Zayn? – zaśmiałam się.
- Widzisz? Ja nie mam nic do gadania – i tym samym zakończył naszą rozmowę.

***
- Śpij dzisiaj u mnie – poprosił mulat, gdy się ubieraliśmy. Byłam niemal gotowa, gdyby nie ciągłe pocałunki Zayn’a, które mnie rozpraszały i nie mogłam się spokojnie ubrać.
- Mam jutro pracę – odparłam. Oczywiście nie zadowoliła go ta odpowiedź.
- To nie idź – fuknął.
- Wiesz, że muszę – wywróciłam oczami.
- Powiedziałem Ci coś na temat kręcenia tymi pięknymi oczami, Clarisso – warknął.
- Super – burknęłam, wkładając na siebie szpilki, a potem sukienkę.
- Ja to zrobię – Malik mnie wyręczył. Delikatnie chwycił materiał mojej kreacji i zaczął go na mnie zakładać. Oglądałam go dokładnie w odbiciu lustra. Był bardzo skupiony, ale nie ukrywam, że był w tym obcykany. Pewnie ubierał wiele kobiet. Na samą myśl o tym oklapłam. – Gotowe – oznajmił, gdy zapiął sukienkę i odwrócił mnie do siebie przodem, składając na moich ustach krótki pocałunek. – Teraz jesteś jeszcze piękniejsza.
- Ale chyba nie piękniejsza od Twoich uległych? Za pewne były bardzo atrakcyjne – stwierdziłam, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Palcami Zayn chwycił mój podbródek i podniósł go do góry. Mogłam patrzeć w jego miodowe tęczówki godzinami. Był zbyt przystojny, by to wszystko mogło być prawdziwe.
- Ty jesteś od nich o wiele lepsza – uśmiechnął się szelmowsko. To trochę podniosło mnie na duchu, ale nie na tyle by się uśmiechnąć. – Coś Cię trapi?
- Nie, czemu tak myślisz? – odwracam się, poprawiam sukienkę i podchodzę do drzwi. – Wyjdę pierwsza, by nikt nic nie podejrzewał – mówię, nawet nie patrząc w jego stronę. Ciszę, która panuje w pokoju, biorę za odpowiedź i cicho otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju, czując jak z niewiadomego powodu łzy cisnął mi się do oczu. Odetchnęłam głęboko, próbując szybko dojść do siebie.
 
Każde spotkanie z Malikiem co raz bardziej mi się podobało i najmniejsza myśl o tych wszystkich kobietach jakie miał Zayn… Cholera, wiedziałam co to oznacza.
 
Zakochiwałam się w tym mężczyźnie w niewiarygodnie szybkim tempie. 


******************************************
Dacie wiarę, że powoli zbliżamy się do końca 1 części?! :o Jak myślicie jak zakończy się ich cała historia? Happy End czy Sad End? :/
 
31 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3
 
 
Komentujcie <3
 
 
K.

środa, 21 stycznia 2015

16

Mieć przyjaciela geja to chyba najlepsza rzecz pod słońcem! Może rozmawianie z nim na temat seksu, nie należało do najprzyjemniejszych i wymarzonych rozmów na świecie, ale robił wszystko, bym zapomniała o Maliku choć na kilka chwil. Udawało mi się czasem odizolować od niego i zapomnieć, ale podkreślam :

Czasem.

Malik zagnieździł się w moim umyśle i zapuścił w nim długie korzenie. Nie mogłam go od siebie odpędzić. Już po pierwszym razie z nim… ba! Po pierwszym zobaczeniu go… cholera, wiedziałam, że to nie będzie platoniczna znajomość. Ale słowa Davida dały mi do rozumienia i pozwoliły zastanowić się nad paroma rzeczami.

Zayn podarował mi mnóstwo „upominków” jakby to pewnie nazwał. Chwilami był… po prostu rozrzutnym normalnym dwudziestosiedmiolatkiem. Może i życie dominata go zmieniło, lecz wiedziałam, że stara cząstka Zayn’a istniała w nim. Musiałam to w nim na nowo odkryć.

Tylko czy istniały w nim jeszcze jakiekolwiek uczucia?

***

Zrobiłam sobie wolne od pracy następnego dnia. Wcisnęłam ojcu, że czuję się naprawdę źle i chciałam wyzdrowieć do bankietu. Na szczęście uwierzył mi bo ostatnimi czasy, rzucał mi podejrzliwe spojrzenia. Miałam nadzieję, że tata nie domyślał się, że coś między mną, a Malikiem się zadziało. Może i Zayn’a tolerował, ale wciąż pozostawali konkurencją, a dla niego kariera stała na pierwszym miejscu. W pewnym okresie mojego życia spadliśmy z matką na drugi plan i tata robił wszystko, by firma wybiła się ponad wszystkie, ignorując tym samym nas. To mogło też być bezpośrednim powodem wielokrotnych zdrad mamy no i chęć na duże pieniądze.

David opuścił mój apartament jeszcze jak spałam. Musiał brać nadgodziny by spłacić wszystkie długi, jakie narobił w gejowskich klubach. Jak sobie wyobrażę, co on tam wyprawiał… Fu!

Z niechęcią podniosłam się z łóżka gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Moje serce przyśpieszyło na samą myśl, że mógł to być Zayn, lecz odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam boja hotelowego z… kwiatami?
- Obudziłem Panią? – zapytał uprzejmie.
- I tak miałam zamiar wstać – machnęłam ręką z uśmiechem.
- To dla Pani – mężczyzna wręczył mi delikatnie bukiet Amarylisu.
- Dziękuję… - wytężyłam wzrok by doczytać się jego imienia na plakietce. – Marion.
- To moja praca – uśmiechnął się szelmowsko i odszedł. Zamknęłam drzwi i przyjrzałam się kwiatom bliżej. Od razu domyśliłam się od kogo one były i utwierdziłam się w tym przekonaniu, gdy zobaczyłam kredową karteczkę wypełnioną schludnym pismem Zayn’a.

Przepraszam jeśli Cię uraziłem. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy. Twój Zayn xx.

„Twój Zayn”?!

- Twój Zayn? – powiedziałam na głos i mimowolnie na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Ten mężczyzna znowu mieszał mi w głowie! Zbijał mnie z pantałyku takim zachowaniem! Co ja miałam o nim myśleć? Pierw przychodzi do mnie mówiąc jak bardzo mnie pragnie, potem mnie okłamuje, a na drugi dzień dostaję od niego kwiaty z przeprosinami? – Popieprzony człowiek.

***
Cały dzień spędziłam w apartamencie, ignorując wszelakie telefony, nawet te od ojca. Miałam nadzieję, że uwierzył, iż naprawdę źle się czułam. Niektóre połączenia były również od Zayn’a, a tak właściwie ich większość. Chwilami miałam ochotę odebrać i powiedzieć mu, by jak najszybciej przyjechał, lecz mądra część mojego umysłu powstrzymywała mnie od tego pomysłu. Dobrze, że posiadałam w sobie jeszcze jakikolwiek zdrowy rozsądek kiedy nie było w pobliżu Malika.
- Czego chcesz David? – powitałam Davida takimi słowami, gdy zadzwonił do mnie dwie godziny przed bankietem, a ja próbowałam jedną ręką zakręcić swoje włosy na lokówkę. Może i nie lubiłam się stroić, ale na bankietach chciałam wyglądać najlepiej ze wszystkich.
- Tak mnie witasz po nocy? Naprawdę? Ale z Ciebie przyjaciółka! – krzyknął.
- Nocy? Nie przypominam, żebyś spędził ze mną bajkową noc – zaśmiałam się. – Pewnie gdy spałam, włączyłeś sobie jakieś gejowskie porno – dodałam po chwili, a z jego strony usłyszałam śmiech.
- Po co mi porno jak mam teraz Bruce’a? – wymruczał.
- Och Boże – jęknęłam z obrzydzeniem.
- Chicka, jestem w drodze do Ciebie, zepnij dupę w tym strojeniu się – powiedział z oddali. Za pewne mówił na trybie głośnomówiącym. Również go włączyłam.
- Wiesz, ja muszę wyglądać perfekcyjnie. Nie codziennie otwieram najdroższe Penthous’y w Londynie – odparłam z dumą.
- I ile na tym zarobisz? Bo Steve pewnie z Ciebie nieźle skosi!
- Większość pójdzie na działalność firmy. Jestem umówiona z nim na pięćdziesiąt procent.
- Pięćdziesiąt procent! – wybuchł śmiechem. – Tobie należy się przynajmniej osiemdziesiąt! Robiłaś wszystko, gdy Twój ojciec bawił się na brunch’ach!
- Ważnych brunch’ach, David – poprawiłam go, wzdychając teatralnie. – Gdyby nie dobra gadka ojca nikt nie pomógłby mi w budowie Penthouse’u.
- Wiesz w ogóle kto go kupuje?
- Nie, miałam poznać kupca na miejscu przed bankietem – odparłam, przez przypadek dotykając palcami gorącej lokówki. – Kurwa!
- Jeśli znowu ze mną rozmawiasz podczas robienia włosów…
- Och, zamknij się! – parsknęłam, rozłączając się i dokończyłam kręcenie włosów. Odłożyłam sprzęt i przez chwilę siedziałam tak po prostu, patrząc w swoje odbicie w lustrze. – Co w Tobie Malik zobaczył dziewczyno? – prychnęłam, jednocześnie zerkając na bukiet Amarylisów, który dostałam od mulata rano.

Czy z każdym takim jego wybrykiem, będę dostawała tylko kwiaty?

***
- Przepraszam jeśli Cię uraziłem. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy. Twój Zayn! – powiedział David, gdy przypadkowo znalazł karteczkę od Zayn’a. – Twój Zayn! – powtórzył oniemiały. – Dziewczyno, roztapiam się czytając to!
- Och, przestań David. Pewnie do każdej tak pisał – wywróciłam oczami, zdejmując z siebie ubrania w szybkim tempie, mając nadzieję, że mój przyjaciel nie wejdzie „przypadkowo” do mojej sypialni. Ale ten i tak to zrobił i gdy obleciał mnie wzrokiem, zagwizdał. – Mami, kiedy ty dostałaś takich cycków? Dla Ciebie zmieniłbym orientację!
- Zabawne – prychnęłam, wyjmując swoją suknię z pokrowca i szpilki z pudełka.
- Mówię poważnie – rzekł David podchodząc do mnie i klepnął mnie w tyłek. Podskoczyłam w miejscu i obróciłam się do niego twarzą, by posłać mu poważne spojrzenie. – Twoje kształty są bardzo smakowite – mruknął w aprobatą, ignorując mój zabójczy wzrok.
- Pomóż mi założyć tą sukienkę, nim przywalę Ci w twarz – warknęłam, zakładając na siebie kreację.
- Oj, ktoś tu chyba dzisiaj nie w sosie – zrobił smutną minkę i po tym jak się odwróciłam, zabrał się za zapinanie materiału. – Malik się odzywał?
- Tylko dzwonił no i dostałam rano od niego te cholerne kwiaty.
- Chce Cię, chicka i ewidentnie pokazuje to na każdym kroku.
- Chce mnie pieprzyć.
- Też tego chcesz.
- Tak – powiedziałam odruchowo i od razu pożałowałam tej decyzji, widząc David’a w odbiciu lustra, który szczerzy się jak mysz do sera. – Znaczy, nie!
- Oj maleńka – David się zaśmiał, poprawiając moją sukienkę w biodrach. David był perfekcjonistą. Dbał o wszystko, co się wokół niego znajdowało. Szczególnie o ubiór swój i mój – rzadziej. – Wiedziałem, po prostu wiedziałem! Jego penis musi na Ciebie nieźle działać!
- Tak mi się tylko powiedziało – odparłam wymijająco i siadłam na łóżku, by założyć wysokie obcasy od Diora.
- Dobra, dobra, gubisz się we własnych słowach, kochanie – powiedział ironicznie.
- A ty gdzie masz garnitur? – spytałam zauważając, że chłopak nie jest ubrany jak na bankiet. No bo chyba nie odważyłby się pójść na tak ważną imprezę w zielonych pantalonach? Chyba?
- Leży na kanapie, chciałem pierw zobaczyć moją chickę – posłał mi ten swój gejowski uśmiech. Wzniosłam oczy ku niebu i włożyłam do swoich uszu małe, diamentowe kolczyki obtaczane białym złotem. – No, pokaż mi się, maleńka – David odsunął się ode mnie na kilka kroków i przeprowadził dokładne oględziny.
- Czy ja do cholery jestem rzeźbą? – fuknęłam.
- Rzeźba czy nie, schrupałbym Cię skarbie – poruszał zabawnie brwiami.
- Ej, zajmij się Brucem!
- Bruce gdyby Cię zobaczył, powiedziałby to samo – parsknął śmiechem.

 ***
- O. Rzesz. W. Mordę – wydukał David, gdy podjechaliśmy pod Italian Penthouse jego czarnym cadillaciem. Pod budynkiem roiło się około pół pięciuset ludzi, którzy otaczali mój projekt z każdej strony i go oglądali. Ścisnęło mnie w żołądku na samą myśl, że miałam mówić przed tyloma ludźmi!
- Już wolę te imprezy w klubie dla gejów – powiedziałam przez ściśnięte gardło. Stresowałam się jak cholera!
- Teraz już nie ma odwrotu chicka, trzeba działać – rzekł i zajął miejsce daleko od posesji, gdyż na parkingu roiła się masa aut. 
- O tak – odparłam z udawanym entuzjazmem i wysiadłam z auta. Czując zimne powietrze opatuliłam się rękoma i nerwowo stąpając w miejscu czekałam, aż David zabierze wszystkie nasze rzeczy z tylnego siedzenia.
- Gotowa, mami? – David wziął mnie pod rękę i spojrzał na mnie pytająco.
- Muszę być – westchnęłam i ruszyliśmy powoli do Penthouse’u. Po drodze czułam, jak ludzie przyglądają mi się z zaciekawieniem. Nie wiedziałam, czy to było dobre, ale czułam się dosyć niezręcznie. – Chyba powiem ojcu, by przemówił za mnie.
- Dlaczego?
- Jest ich za dużo! – szepnęłam nerwowo, rozglądając się po bokach. Tak, zdecydowanie to było bardzo niezręczne.
- Przyzwyczaisz się – David posłał mi ciepły uśmiech na otuchę, ale to i tak nie pomogło. Spięta weszłam na sztywnych nogach po schodach Penthouse’u i przekroczyłam jego próg. Na powitanie dostałam kieliszek szampana od barmana, który chodził po posesji z tacą pełną trunków. Wzięłam jeden i cicho mu podziękowałam.
- Clarissa! – z niedaleka usłyszałam głos mojego ojca.
- Cholera, trzymaj – wcisnęłam Davidowi kieliszek i odwróciłam się twarzą do ojca ze sztucznym uśmiechem.
- Tato – rzekłam i zostałam porwana w jego ramiona. Zaśmiałam się cicho, odwzajemniając uścisk. – Chyba się za mną nie stęskniłeś, co?
- Nie, po prostu mam nadzieję, że się lepiej czujesz bo rano po Twoim tonie głosu nie było słychać… – odparł zmartwionym tonem.
- Jest dużo lepiej, to pewnie ciśnienie – przerwałam mu w połowie zdania.
- Na całe szczęście, to Twój wielki dzień i nie chciałem, by to Cię ominęło – powiedział z dumą.
- Wiem, nie wybaczyłabym tego sobie – przyznałam szczerze. Może i byłam zestresowana całą sytuacją, ale Italian Penthouse było moim największym dotychczasowym zrealizowanym do końca projektem. To dzięki niemu mogłam zabłysnąć w świecie projektantów wnętrz.
- Przy okazji, cudownie wyglądasz, skarbie – pochwalił mnie ojciec, omiatając wzrokiem moje ciało. Zarumieniłam się lekko.
- Dzięki – parsknęłam śmiechem.
- Czyżby nasz David zabrał Cię na zakupy.
- O tak – tym razem zaśmiałam się głośniej.
- Chodź, muszę poznać Cię z kilkoma osobami.

Tak właśnie zaczął się mój najważniejszy wieczór w życiu. Przez dobre czterdzieści minut byłam przez każdego zagadywana i wychwalana. Dostawałam co chwilę gratulacje, co naprawdę mi schlebiało. Pierwszy raz czułam się doceniona. Nawet zaczynało mi się to całe przedstawienie podobać, gdy raptem po zjawieniu się pewnej osoby wszystkie spojrzenia były skierowane właśnie na niego.

Zayn’a Malika.

Mój oddech ugrzązł w gardle na jego widok. W czarnym garniturze prezentował się niemożliwie perfekcyjnie. W dodatku ogolił się, a włosy postawił na żel. Cholera, wyglądał tak… potężnie! Zdecydowanie był najbardziej nieziemskim mężczyzną na tym bankiecie. Szczególnie kobieca część zwróciła na niego uwagę. Nie zdziwiłam się za bardzo, bo każdy wiedział, że Zayn Malik to urodzony kobieciarz. Przygryzłam dolną wargę, gdy odszukał mnie wzrokiem. Nawet z daleka zauważyłam w jego oczach błysk na mój widok. Jego spojrzenie zeskanowało moje ciało od stóp po głowę, po czym uśmiechnął się szelmowsko, ruszając w moją stronę.
- Co on tu robi? – zapytał zduszonym głosem David, nie spuszczając z Malika swego wzroku nawet na sekundę. Nie tylko kobiety się nim „zainteresowały”. David mógł być jedną z nich. Od niektórych wyglądał nawet bardziej naturalniej.
- Nie mam zielonego pojęcia – wzruszyłam ramionami również patrząc, jak jego postać zbliża się ku mnie, aż w końcu staje przede mną i posyła uśmiech.
- Panno Watson, wygląda Pani dziś zjawiskowo – powiedział Malik głębokim barytonem, na co zadrżałam.
- Dziękuję… Pan też nie wygląda najgorzej – uśmiechnęłam się lekko. – Co Pana tu sprowadza, Panie Malik?
- Chętnie obejrzę swój nowy Penthouse stworzony przez niezwykle utalentowaną kobietę.

Dosłownie zamarłam w szoku. To on był tym tajemniczym kupcem?! David obok mnie zakrztusił się drinkiem, o mało nie wybuchając śmiechem.

- Moglibyśmy porozmawiać na osobności, Panie Malik? – zapytałam, ale to bardziej zabrzmiało jak warknięcie.
- Ależ oczywiście Panno Watson – Malik nadstawił dla mnie swoje ramię. Ujęłam je z uprzejmości na pokaz i poprowadziłam go do korytarza, gdzie nikogo nie było. Nie chciałam by ktoś nas zauważył.
- Co ty sobie wyobrażasz, Zayn? – syknęłam, od razu odsuwając się od niego.
- Nie wiem o co Ci chodzi – posłał mi szczeniacki uśmiech. Wywróciłam oczami.
- Doskonale wiesz! Jakim cudem to ty kupiłeś ten Penthouse?
- Zaproponowałem najwyższą cenę? – odpowiedział pytaniem dodając do tego ironicznie parsknięcie.
- Mogę chociaż wiedzieć, ile do cholery? – fuknęłam, zakładając ramiona.
- Nie wyrażaj się – teraz to on fuknął. – Dwanaście i pół miliona.
- Że co? – zachłysnęłam się powietrzem, wybałuszając na niego oczy i przytrzymałam się ręką ściany za mną. – Oszalałeś?
- Stać mnie na to, Clarisso – wzruszył obojętnie ramionami.
- Wiedziałeś, że to mój Penthouse?
- Owszem – skinął głową.
- A mój ojciec?
- Tego nie wiem. Do dzisiaj wszystko miało pozostać anonimowe.
- Mój Boże… Ja po prostu nie wieżę – zaśmiałam się, by ukryć swoje zakłopotanie.
- Dostałaś moje kwiaty? – zmienił temat.
- Serio myślisz, że kwiaty i jakiś liścik wystarczą? – prychnęłam. – Nie chcę się teraz o to kłócić, więc najlepiej będzie, jak wrócę do gości – gdy zamierzałam pójść, jego duża dłoń złapała mnie za rękę. Znowu poczułam te tajemnicze prądy.
- Czekaj… - Zayn westchnął, potem spojrzał na mnie łagodnie. – Gdy już wiesz kto jest właścicielem, może oprowadzisz mnie po pokojach? Chętnie zobaczę swoje nowe mieszkanie.
- Pod jednym warunkiem – rzekłam.
- Jakim? – Zayn zmarszczył brwi.
- Powiesz mi o swoim hotelu – odparłam.
- Czy to ma w ogóle jakieś znaczenie? – zapytał zirytowany.
- Dla mnie ma – powiedziałam dobitnie. – Więc jak? – podniosłam pytająco brwi do góry. Zayn przez chwilę się wahał.
- W porządku – odpowiedział w końcu, co pewnie zrobił z trudem. Uśmiechnęłam się.
- Świetnie – oznajmiłam. – Więc, od czego zaczynamy?
- Od sypialni – odparł natychmiast. Poczułam jak mój żołądek wywija koziołki.
- Dlaczego? – zapytałam niepewnym głosem

- Chciałbym ją przetestować – uśmiechnął się zadziornie, przyciągając mnie do siebie. Zadrżałam, czując jego mocne ręce wokół mojej talii. – A my musimy się pogodzić, nieprawdaż? 


**************************************
Nowy rozdział, nowe akcje, a następny rozdział przyniesie to samo! :D 
DAVID MOIM MISTRZEM! XDD UWIELBIAM GO <3


29 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3

Komentujcie <3

K.

sobota, 17 stycznia 2015

15

- Nawet nie wchodź – warknęłam, gdy chciała wejść do środka.
- Nie wpuścisz własnej matki do swojego nowego apartamentu? – zapytała zdziwiona, poprawiając swoją śliwkową sukienkę.
- Ciebie totalnie pogrzało? – zaśmiałam się ironicznie. – Nie mam zamiaru!
- Skarbie, ja i Luke…
- Nie skarbuj mi tu mamo. Wyjdź stąd nim Cię naprawdę wykopię albo wezwę ochronę – mówię, a jej twarz wykrzywia się w sztucznym zaskoczeniu. Aż czuję jak złość się we mnie wzbiera w ogromnej ilości i mam ją ochotę wyładować właśnie na niej.
- Jak się wyrażasz do matki?
- Tak jak powinnam od razu po tym, jak zobaczyłam Cię w łóżku z Lukiem – syknęłam jadowicie. Wtedy dopiero spostrzegła, że rozmowa ze mną w tej chwili to nie żarty.
- Przynajmniej zobaczyłaś, że ten gówniarz zdradziłby Cię nawet z inną, starszą od Ciebie kobietą – prychnęła, wywracając oczami.
- I ty jesteś moją matką? – parsknęłam. – Zabrałaś mi chłopaka, z którym byłam od roku!
- Nie był dla Ciebie – odparła, patrząc na swoje wypiłowanie paznokcie.
- Zachowujesz się gorzej, niż szmata! – krzyknęła, a ona wytrzasnęła na mnie oczy, w których zamajaczyła się złość.
- Dałam Ci wszystko, a ty mnie teraz tak nazywasz bez szczelna dziewucho? – podchodzi do mnie tak blisko, że niemal czuję jej oddech na swojej twarzy.
- Nie dałaś mi nic. Tata od zawsze o nas dbał, a ty tylko rżnęłaś z niego kasę i nigdy nie skalałaś się pracą – splunęłam z pogardą. To musiało ją zaboleć, bo odsunęła się ode mnie na kilka kroków. – No i pieprzyłaś się z byle napotkanym bogaczem. To bardzo w Twoim stylu.
- Z tego co mówił mi Luke, ty nie dawałaś mu tego, co chciał – uśmiechnęła się chytrze. To był dla mnie jak cios nożem prosto w serce. Jak Luke mógł powiedzieć takie rzeczy do mojej matki.
- Tak, a ty zaczęłaś mu współczuć i wskoczyłaś dwudziestolatkowi do łóżka? – nie odpowiedziała. – Jesteś beznadziejna i bezwartościowa. Dobrze, że ojciec się z Tobą rozwiódł. Nie byłaś go warta.
- A wy jesteście warci siebie – syknęła, a potem coś przykuło uwagę za moimi plecami. Chwilę później poczułam ciepłe dłonie Zayn’a na swojej talii.
- Co się dzieje, skarbie? – zapytał, spoglądając pytająco w stronę mojej matki.
- Zayn Malik, Ciebie bym się tu akurat nie spodziewała – odparła mama z zawadiackim uśmiechem. – Nie jesteś w hotelu? – poczułam jak Zayn się napiął. Zaniepokoiło mnie to.
- Co? – marszcząc brwi, patrzę na Zayn’a. – O czym ona mówi?
- O niczym ważnym – fuknął, posyłając jej spojrzenie typu „gdyby tylko wzrok mógł zabijać”.
- I kto tu wyrywa milionerów, córeczko? – mama śmieje się drwiąco.
- Zazdrościsz stara dziwko? – uprzedził mnie Zayn, a ja dławię się powietrzem. – Ona będzie miała wszystko, czego ty nie będziesz mogła mieć.
- Tak jak i wiele innych kobiet przed nią – zesztywniałam. Skąd ona znała Zayn’a, a on ją? I o jakim hotelu mówiła?
- Wyjdź stąd mamo – odparłam twardo.
- Przyszłam się pogodzić, a ty…
- Wyjdź do cholery! – wrzasnęłam, a nią aż wstrząsnęło. Chwyciłam drzwi i zatrzasnęłam je przed jej nosem. Spojrzałam na Zayn’a kipiąc złością.
- Ciebie też powinnam stąd wyrzucić – stwierdziłam, cichszym i bardziej spokojniejszym tonem, lecz nadal byłam mega zła.
- Wiesz, że mam za sobą przeszłość, Clairy – westchnął.
- Skąd się znacie?
- Chciała skorzystać z usług mojego przyjaciela – zamarłam.
- To jest was więcej tutaj w Londynie? – zapytałam, idąc do salonu.
- Oczywiście, że tak. Wiele filmów erotycznych o dominackim podtekście powstało kilka dzielnic dalej.
- Cholera – stęknęłam, siadając na kanapie. – Tylko nie mów mi, że brałeś w którymś udział? – pytam go, modląc się w duchu, by zaprzeczył.
- Nie! – odpowiedział szybko i ostro. – Jestem dominatem, ale nie chcę by ktoś to poza mną i uległą widział.
- A ten hotel?
- Nie wiesz co to hotel? – prychnął.
- Matka mówiła o tym… tak inaczej – popatrzyłam na niego. Jego wyraz twarzy był nieodgadniony. – Mój przyjaciel też mi coś dzisiaj powiedział, o czym nie wiem co myśleć…
- Co Ci powiedział? – fuknął, zakładając ramiona na klatkę piersiową. Przeniosłam wzrok na swoje dłonie.
- Że od wielu lat preferujesz życie dominata – szepnęłam.
- Przecież wiesz o tym – odparł beznamiętnie.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi – parsknęłam. – Ukrywasz coś przede mną.
- Posłuchaj mnie – Zayn kucnął naprzeciwko mnie i położył dłonie na kolanach. – O niektórych rzeczach nie powinnaś wiedzieć i niech tak zostanie. To jest moja przeszłość, o której nie chcę rozmawiać.
- Tak, ale ja Ci wszystko muszę mówić jak na spowiedzi? – mówię ostro, a on bierze głęboki wdech.
- Taki już jestem, Clarisso – rzekł.
- Wyjdź, Zayn – burknęłam, nim zdążyłam się ugryźć w język. Zayn nawet nie ruszył się z miejsca. – Nie dosłyszałeś?
- Nie wyjdę, Clarisso. Uciekłaś ode mnie zbyt wiele razy, bym mógł ponownie Ci na to pozwolić – warknął chwytając moją twarz w dłonie i głęboko całuje. Kręcę głową w roztargnieniu.
- Zayn, zostaw mnie samą – oponuję bo wiem, że wystarczy kilka sekund, nim całkowicie mu ulegnę. Nie dam mu tej satysfakcji. Nie tym razem. – Zayn! – warknęłam, kładąc dłonie na jego klatce i odsunęłam go od siebie. Zayn spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa.
- Clairy…
- Wyjdź stąd, Zayn, proszę! – mój głos załamał się. Nie chciałam okazywać słabości. Nie przy nim.
- Masz łzy w oczach, Clairy…
- Zostaw mnie! – krzyknęłam, mając ogromną ochotę go uderzyć. Ledwo się przed tym powstrzymałam. Zayn spuścił wzrok i wstał z klęczek, po czym wyszedł.

Tak… po prostu.

- Co ja do cholery robię? – zapytałam samą siebie, z całej siły próbując się nie rozpłakać. Chwyciłam swój telefon i wybiłam numer osoby, która doskonale się na tych sprawach znała.
- Halo?
– David? Przyjedź do One Hyde Park, proszę.
- Coś się stało? – spytał zaniepokojony.
- Nawaliłam, David. Totalnie nawaliłam – wymamrotałam drżącym głosem.
- Będę za pół godziny.

***
- Chicka, nie płacz! – krzyknął David, gdy otworzyłam drzwi, cała zapłakana. David porwał mnie w ramiona i głaskał uspokajająco po plecach. – Co Ci ten dupek zrobił?
- Skąd wiedziałeś, że mowa o nim? – wychlipałam, pociągając nosem i wciągając jednocześnie zapach jego słodkich perfum.
- Bo nigdy przez żadnego chłopaka nie płakałaś, maleńka – mruknął. – Mów co się stało?
- On mnie cały czas okłamuje… Choć twierdzi, że nie, ale ja wiem, że to nie prawda. I jeszcze wizyta matki…
- Christina tu była? – spojrzał na mnie zdziwiony. Skinęłam głową. – Jakim cudem dowiedziała się gdzie mieszkasz?
- Pewnie ojciec dał jej adres w dobrej wierze, ale mama nigdy nic dobrego nie robi – powiedziałam cicho. – Pierw zrobiła mi jakieś pieprzone wyrzuty, przyznała, że zaciągnęła Luke’a do łóżka i zna Malik’a.
- Jak to zna?
- Rozmawiali przez chwilę, bo Zayn był tu, gdy ona się zjawiła. Dopiero później Zayn powiedział mi, że korzystała z usług jego kolegi.
- O cholera! Christina się puściła! – krzyknął zdumiony.
- I powiedziała mi o jakimś hotelu – dodałam, a twarz David’a się zmieniła. Wydawał się w ty momencie bardziej podejrzliwy.
- Powiedział Ci?
- Nie. Każdy coś przede mną ukrywa! To jest frustrujące. Nawet ty!
- Ja? – parsknął.
- Tak!
- Nie prawda, Clairy.
- To dlaczego nie chciałeś rozwinąć swojej złotej, pieprzonej myśli na temat Malika w aucie? – prychnęłam.
- Clairy, przecież Ci powiedziałem, że to nic ważnego!
- Tak, tak – pokiwałam głową, śmiejąc się ironicznie.
- Ej – David położył dłonie na moich ramionach. – Nie dąsaj się. To piękności szkodzi.
- Twoje kawały nie poprawią mi teraz humoru – burknęłam.
- Gdzie jest Malik?
- Wyrzuciłam go i wyszedł.
- Tak po prostu? – pokiwałam głową. – To Ci pierdolony chuj!
- Co raz trudniej jest mi go zrozumieć, David. On… przy nim nie mam siły mu odmówić. Jestem na niego zła i tak go pragnę, mam ochotę go udusić, nadal go pragnę!
- Zaangażowałaś się – stwierdził.
- Co? – zmarszczyłam brwi.
- Lubisz go, a on Ciebie jeśli nawet przychodzi do sklepu, w którym jesteś i zaciąga Cię do przymierzalni – David wywrócił oczami. Zarumieniłam się.
- Widziałeś? – spytałam zawstydzona.
- Mam skuter w oczach, mami, ja wszystko widzę, jak nawet nie chcę.
- Skuter? A nie laser? – parsknęłam śmiechem.
- Tak, pieprzony skuter – zachichotał. – Nie zmieniaj tematu ty mała przebiegła lisico!
- A co mam Ci powiedzieć? Że Zayn lubi mnie pieprzyć i nic poza tym?
- Gdyby tylko chciał Cię pieprzyć, nie kupiłby Ci Astona Martina, ani nie śledził!
- Najwidoczniej to psychol – wzruszyłam ramionami.
- Jak myślisz, dlaczego to właśnie Ciebie chciał do robienia projektu? Gdy Twój ojciec chciał polecić kogoś innego, od razu odmawiał.
- Skąd to wiesz?
- Bo byłem przy tym.
- I nic mi nie powiedziałeś?!
- Oj chicka, wiesz ile dusiłem w sobie to, że seksowny, dorodny i dobrodupny Zayn Malik mnie odrzucił? Gdybym był zazdrosną blondynką, zeszpeciłbym Cię, kochanie.
- Och, dobrze wiedzieć! – prychnęłam.
- Jeśli zainteresował się Tobą sam Zayn Malik, skarbie, to oznacza, że nie jesteś mu obojętna. Taki ogier jak on jest bardzo wymagający. Na salonach pokazywał się co najwyżej ze swoją matką, lub siostrą. O czymś to świadczy, nieprawdaż?
- Nie znam go, tak na dobrą sprawę.
- Znasz, tylko do Ciebie nie dociera to, że taki ktoś jak on, zainteresował się akurat Twoją osobą.
- Bo nie jestem taka, jak jego byłe uległe… Może lubią czuć się zdominowane, ale ja tak… nie potrafię.
- Powiedz mu to – odparł.
- Powiedziałam.
- I co on na to? – David podniósł pytająco brwi do góry. Zamilkłam na chwilę.
- Zgodził się na pewne rzeczy.
- Jakie? – dopytywał się.
- Na kwiatki i serduszka – przygryzłam dolną wargę.
- Kwiatki i serduszka powiadasz? – powiedział w zamyśleniu. – Znam jedną z dawnych dziewczyn Malika…
- Znasz? – zapytałam zaskoczona.
- Tak, ale to dawne dzieje – machnął ręką. – I wiesz co? – pokręciłam głową. – W ciągu ich całej znajomości pocałował ją tylko raz. Nigdy nie okazywał jej czułość, dlatego też od niego odeszła, po uszy zakochana w tym człowieku. A Ciebie ile razy on pocałował, Clairy?
- On… - zawahałam się. – Ciągle to robi, przy każdej możliwej okazji – mruknęłam.
- Widzisz – rozpromienił się. – Jesteś dla niego kimś więcej, niż dziewczyną do pieprzenia.
- Malik nie wygląda mi na takiego, który okazuje jakieś emocje – powiedziałam zgodnie z prawdą. Może miał ciężkie dzieciństwo tak jak ja, tylko nie potrafił się do tego przyznać?
- I nie pokaże Ci ich, bo dominaci nie mogą ukazywać uczuć i emocji. I jego życie go do tego zmusiło.
- Dlaczego?
- Może sam Ci powie, znam wiele wersji tego, co się działo w jego życiu. Nie chcę Cię wprowadzić w błąd – pokiwałam głową i na powrót wtuliłam się w Davida.
- Dziękuję, że przyjechałeś. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.
- Wiem, chicka. Specjalnie dla Ciebie zostawiłem Bruce’a w domu.
- Przeszkodziłam wam w… - nie dokończyłam, bo co jak co : szanowałam gejów, ale ich seksu już nie.
- Nie, dopiero co przyszedł, ale podejrzewam, że będę Ci potrzebny, prawda?
- Tak jakby – uśmiechnęłam się lekko.
- Oddeleguję go do domu, a ty idź coś nam robić do jedzenia, dziewko! Głodny jestem!
- Dziewko?! – parsknęłam śmiechem, udając oburzoną.
- Tak, dziewko nim poczujesz na sobie złość geja! 

 
*************************************
Kochani, witam w nowym rozdziale! Rozdziały powinny pojawiać się regularnie od początku moich ferii czyli dopiero po 20 stycznia :( ale wiem, że sobie poradzicie :D No i proszę was o oddawanie komentarzy, bo teraz z nimi coś słabiej wam idzie :D
 
Widzieliście już zwiastun LDG?! :D znajduje się w zakładce "Zwiastun" na stronie głównej bloga :D został zrobiony przez cudowną Magdę Działkowską! 💗 
 
Czyżby Malik skrywał kolejne tajembice przed Clarissą? Czy ona poradzi sibie ze wszystkimi jego sekretami czy po prostu... Odejdzie?

 
29 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ!! 😘😘

 
 
Komentujcie <3
 
K.